Gdzie zaczyna sie faszyzm ...

Tekst opublikowany w "Gazecie Wyborczej"

Rafal Pankowski

(Celowo pominieto (zastepujac "***") tytuly polskich czasopism i gazet (oprocz zwiazanych z ksiedzem Rydzykiem), aby uniknac ich reklamy. Lista pism sympatyzujacych z faszyzmem do wgladu na zyczenie e-mailem)

Trzydziesci lat temu francuski neofaszysta Alain De Benoist, lider grupy Nouvelle Droite (Nowa Prawica), doszedl do wniosku, ze dotychczasowa strategia europejskich spadkobiercow Hitlera wiedzie donikad. Ani udzial w wyborach, ani akty terroru nie pomoga skrajnej rasistowskiej prawicy, wyjsc z politycznego marginesu, gdzie znalazla sie trwale po 1945 roku. Ciezar walki nalezy przeniesc na inny poziom "metapolityczny", stwierdzil De Benoist, zainspirowany modnymi wowczas pogladami myslicieli lewicowych: Gramsciego i Marcusego. Stwierdzil on, ze kluczem do przyszlego sukcesu skrajnej prawicy moze byc tylko dlugotrwala praca nad zmiana postaw zakodowanych w kulturze. Wspolczesna kultura europejska uznaje bowiem faszyzm za rzecz godna potepienia. Ujawnienie prawdy o zbrodniach faszyzmu sprawilo, ze we wspolczesnych demokratycznych spoleczenstwach jawni kontynuatorzy ideologii nazistowskiej budza odraze. Faszyzm uwazany jest w krajach demokratycznych za synonim zla przez ludzi o bardzo roznych pogladach - od socjalistow po konserwatystow. Przede wszystkim konieczne jest wiec wykreowanie nowego wizerunku faszyzmu jako kierunku ideowego. W tym - rewizja powszechnie uznawanego pogladu o zbrodniczosci hitleryzmu.

Do metod wojny o swiadomosc sformulowanych przede wszystkim przez De Benoist nalezy przemycanie elementow faszystowskiego swiatopogladu do normalnego zycia intelektualnego tak, aby pewne idee staly sie uprawnionym partnerem do dyskursu na temat historii i wspolczesnosci. Ta neofaszystowska "walka o kulture" z pewnym opoznieniem, ale i ze zdwojonym impetem, dociera dzis takze do Polski.

Waznym elementem owego kultukampfu jest negacjonizm - szkola pseudohistorykow, ktorzy sami siebie nazywaja "rewizjonistami". Ich zadaniem jest zaprzeczanie, jakoby Holocaust kiedykolwiek sie wydarzyl.

Prawdziwym guru w miedzynarodowym swiadku negacjonistow jest brytyjski autor David Irving, ktory poza napisaniem wielu ksiazek o Hitlerze i II wojnie swiatowej dal sie poznac jako dzialacz polityczny: na poczatku lat 80 byl aktywny w srodowisku sympatykow National Front, a nawet probowal powolac wlasna partie nacjonalistyczna.

Dziel Irvinga na prozno szukalibysmy w powaznych ksiegarniach na Zachodzie. Kilka krajow, m.in. Kanada i Niemcy, zabronily mu nawet prawa wjazdu na wyklady organizowane przez jego sympatykow. Jego ksiazki sa za to popularne wsrod neofaszystow, ktorzy znajduja w nich potwierdzenie przekonania, jakoby zbrodnie hitlerowskie byly wymyslem propagandy zachodnich aliantow i komunistow.

Pierwotnym nosnikiem idei Irvinga w Polsce byl "S********c", organ Narodowego Odrodzenia Polski. To pismo polskiej skrajnej prawicy jako pierwsze publikowalo tlumaczenia tekstow brytyjskiego pseudohistoryka (ktory nigdy nie studiowal historii), opatrujac je entuzjastycznym komentarzem piora Adama Gmurczyka, redaktora naczelnego "S******ca" i lidera NOP.

Nieco pozniej w polskich ksiegarniach pojawilo sie eleganckie wydanie "Wojny Hitlera", sztandarowego dziela Irvinga. O ile krag czytelnikow "S******ca" ograniczony byl glownie do skinheadow - sympatykow NOP, o tyle wydanie ksiazkowe pracy Irvinga okazalo sie atrakcyjniejsze dla znacznie szerszego grona odbiorcow.

Przychylne recenzje ukazaly sie nie tylko w publikacjach rodzimej skrajnej prawicy, ale tez na lamach "Nowych Ksiazek" i "Wiadomosci kulturalnych", a ostatnio - w pierwszym numerze nowego pisma "P** ******m". Dzieki temu Irving nagle z marginalnej postaci stal sie niepostrzezenie powaznym historykiem, autorytetem nieledwie. Na ten "autorytet" mogl sie wiec powolac Stefan Niesiolowski, broniacy w liscie do "Gazety Wyborczej" dobrego imienia generala Franco.

"Wojna Hitlera" przedstawia wodza III Rzeszy jako wybitnego polityka i stratega. Twierdzi, ze Hitler nie wiedzial o akcji mordowania Zydow. W pozniejszych pracach Irving zaostrzyl te teze, gloszac, ze Holocaust w ogole nie mial miejsca, a komory gazowe w Oswiecimiu to mit podtrzymywany przez syjonistow.

Argumenty negacjonistow przedstawia takze kwartalnik "S******k", do niedawna samookreslajacy sie na okladce jako "pismo konserwatystow i liberalow". Ow drugi czlon zdawal sie cokolwiek nie na miejscu, skoro " S******k" entuzjastycznie recenzowal takie ksiazki jak "Liberalizm jest grzechem" ks. dr Feliksa Sarday Salvany. Dlatego tez ostatnio redakcja zmienila podtytul na "pismo postkonserwatywne".

W istocie "S******k" jest forum laczacym ultrakonserwatywnych fundamentalistow i narodowych radykalow. Kolejne numery zdradzaja coraz bardziej zyczliwe zainteresowanie negacjonizmem, zas ostatnie edycje przynosza kilkudziesieciostronicowe artykuly redaktora naczelnego Tomasza Gabisia, referujacego poglady poszczegolnych przedstawicieli kierunku.

Gabis nie ukrywa, po ktorej stronie stoi. Nigdy nie pisze o Holocauscie bez cudzyslowu. W blyskotliwy sposob wyjasnia czytelnikom: "Mit o planie zaglady Zydow europejskich i jego realizacja ma swoja geneze w propagandzie wojennej, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych" ("S******k" 2/1997). Dodaje, ze liczba 6 mln pojawila sie w 1942 roku, gdy "amerykanska prasa, srodowiska zydowskie i organizacje syjonistyczne w USA rozpoczynaja kampanie propagandowa w sprawie eksterminacji Zydow europejskich bedaca czescia kampanii na rzecz utworzenia panstwa zydowskiego".

W rzeczywistosci zdaniem Gabisia w obozach koncentracyjnych zmarlo zaledwie 300 tysiecy osob pochodzenia zydowskiego. Slowem - holocaust wymyslili sobie Zydzi, aby uzyskac pretekst do zalozenia Izraela. Holocaust ma tez wedlug Gabisia jeszcze jedna funkcje: "Religia >>Holocaustu<< jest, mozna powiedziec, kulminacja, ostatecznym wypelnieniem ideologii demoliberalnej pragnacej wykorzenic czlowieka, zniszczyc wszelkie tradycje religijne i narodowe" ("S******k" 1/1997). Walka z pamiecia o zagladzie Zydow ma wiec dla Gabisia jeszcze jeden wymiar, ten sam, ktory jest tak wazny dla negacjonistow z Zachodu: uderzenie w pamiec historyczna ma byc jednoczesnie uderzeniem w moralne podstawy wspolczesnej demokracji. Sam Gabis przyznaje jednak, ze publikowane przez niego teksty o Holocauscie stanowic moglyby naruszenie przygotowanej przez sejm ustawy o Instytucie Pamieci Narodowej, ktora zakazuje zaprzeczania popelnionym na terenie Polski zbrodniom ludobojstwa (oswiadczenie na lamach "M**** *******j" z 7 czerwca 1998).

Cykl artykulow w "S******ku" nie minal bez echa. Mylilby sie jednaj ten, kto by sadzil, ze przewazaly echa negatywne. Argumenty Gabisia zostaly zyczliwie przedstawione na lamach prawicowo-konserwatywnej "F***dy", o ironio, w numerze poswieconym dialogowi polsko-zydowskiemu... Za walke z "mitem holocaustu" Gabis zostal tez pochwalony m.in. na lamach zwiazanego z Radiem Maryja "Naszego Dziennika".

W omowieniu zawartosci "S******ka" katolicka gazeta [ - "Nasz dziennik"] zwraca uwage na "artykul Tomasza Gabisia, opisujacego zjawisko rewizjonizmu historycznego, zajmujacego sie zagadnieniem tzw. Holocaustu. Autor prezentuje tezy bardzo powaznych historykow [ co za obrzydliwe klamstwa gazety Rydzyka! ], negujace ogolnie przyjete stereotypy, odnosnie liczby ofiar podczas II wojny swiatowej, polityki wewnetrznej wladz III Rzeszy, obozow koncentracyjnych etc." ("Stanczyk jako konserwatysta", "Nasz Dziennik", 23.02.1998).

Artykulu skierowane przeciwko "religii Holocaustu" wzmocnily tylko reputacje eksperta od spraw historii najnowszej, jaka cieszy sie Tomasz Gabis w niektorych srodowiskach. Spragnieni nowej wersji prawdy historycznej moga od jakiegos czasu zapoznac sie z nia takze na lamach tygodnika "N*** ******o", gdzie Gabis odwaznie krytykuje dotychczasowy prawicowy dogmat o symetrycznosci obu totalitaryzmow. Porownanie miedzy nazizmem a komunizmem wypada zdecydowanie na korzysc tego pierwszego, m.in. dlatego, ze "prawo do posiadania broni bylo respektowane przez narodowych socjalistow, w przeciwienstwie do sowieckich komunistow" ("Historyczne schematy i zmyslenia", "N*** ******o", 6.03.1998).

W odbrazawianiu historii II wojny swiatowej najdalej idzie jednak wspomniany juz "S********c". Kolejne edycje prezentuja sie coraz bardziej okazale, sa zaopatrzone w blyszczace, kolorowe okladki i efektowna szate graficzna. To zasluga m.in. wsparcia finansowego od Polskiego Instytutu Historycznego, obsesyjnie antysemickiej organizacji polonijnej z USA. "S********c" jest juz dostepny w calym kraju, a jego czytelnikami sa na ogol ludzie mlodzi.

W jednym z numerow "S********c" wystepuje przeciwko zasadnosci zarzutow postawionych hitlerowcom w Norymberdze: "Wedlug prawa wojennego zarowno rozstrzeliwanie partyzantow (nie mieli statusu kombatanta), jak i egzekucje przeprowadzane na zakladnikach za terrorystyczne dzialania ruchu oporu byly zgodne z obowiazujacym prawem (...) Podobnie wygladala sprawa obozow koncentracyjnych, ktore istnialy na terenie Polski (...) a ich utworzenie zwiazane bylo z faktem pojawienia sie masowej konspiracji. (...) Mysle, ze warto (...) zamiast wygadywac bzdury o zbrodniach, ktore zbrodniami w sensie prawnym nie byly, zastanowic sie, jaki byl sens toczenia takiego konfliktu" (A. Karbowiak "Norymberga - kara czy zbrodnia", "S********c" 9-12/1997").

Krotko mowiac: Niemcy mieli prawo dzialac brutalnie, a Polacy staneli po prostu po niewlasciwej stronie. W innym numerze "S********c" publikuje natchnione teksty Leona Degrelle, dowodcy walonskiej dywizji Waffen-SS, ktory zmarl w 1994 r. w Hiszpanii z zaocznym wyrokiem smierci wydanym przez sad belgijski, do konca zycia pozostajac nie wzruszonym fanatykiem Adolf Hitlera. Czytelnicy "S******ca" napotykaja tez taki oto wyklad historiozofii piora redaktora naczelnego, notabene absolwenta Akademii Teologii Katolickiej: "Europa byla Wielka, byla Chrzescijanska - bo byla antysemicka. (...) Protestantyzm, humanizm, ateizm, pozytywizm, liberalizm, komunizm i demokracja, prady i idee obce duchowi naszej Kultury, caly ten brud cywilizacji zydowskiej wtargnal do zycia narodow, powoli, lecz konsekwentnie podmywajac gmach Cywilizacji Chrzescijanskiej". (A. Gmurczyk, "Fundament cywilizacji", "S********c" 1-2.1998). [co warto zauwazyc, nie ma w powyzszej wyliczance faszyzmu ani nazizmu, z czego wynika, ze nie sa to idee "obce duchowi naszej Kultury", ani "podmywajace gmach Cywilizacji Chrzescijanskiej"]

NOP jest czescia skladowa International Third Position, miedzynarodowego porozumienia grup skrajnej prawicy. Stad tez jest najbardziej "na biezaco" w kwestiach ujec historii w duchu rewizjonistycznym, jakie pojawiaja sie wsrod neofaszystow na Zachodzie. To wlasnie NOP - pod szyldem "Instytutu Narodowo-Radykalnego" - jest wydawca "Mitu Holocaustu" (dowiemy sie z niej, ze hitlerowska akcja mordowania Zydow nigdy nie miala miejsca, ze obozy zaglady byly w rzeczywistosci osrodkami czasowego pobytu w komfortowym standardzie, ze komory gazowe to wymysl komunistycznej propagandy. Wszystko oczywiscie naukowo udowodnione), pierwszej w Polsce negacjonistycznej ksiazki o zagladzie, stanowiacej zbior artykulow takich zachodnich negacjonistow jak Irving czy Robert Faurisson.

Ciekawe, ze wielu sposrod autorow NOP-owskiej publikacji mialo problemy z wymiarem sprawiedliwosci w swoich krajach. Czesto w panstwach demokratycznych negowanie zbrodni hitlerowskich traktowane jest bowiem na rowni z podzeganiem do wasni narodowych i rasowych, i surowo karane. Niedawno glosnym echem odbilo sie skazanie na wysokie grzywny Jean-Marie Le Pena i Roberta Garaudy w zwiazku z kwestionowaniem przez nich zbrodni nazizmu.

W Polsce - rzekomo wyczulonej na pamiec o martyrologii - negowanie Holocaustu nie spotyka sie ani z reakcja wymiaru sprawiedliwosci, ani z jednoznacznym potepieniem opinii publicznej. Bez odpowiedzi np. pozostal list do prezydenta Warszawy w sprawie kolportowania na ulicach publikacji negujacych hitlerowskie ludobojstwo, wystosowany przez grupe antynazistowska i mlodziezowke PPS z okazji Miedzynarodowego Dnia Walki z Faszyzmem i Antysemityzmem (9 listopad, rocznica Nocy Krysztalowej).

Zjawisko rewizjonizmu historii najnowszej w duchu niekoniecznie przyjaznym demokracji to kwestia szersza niz kilka artykulow napisanych przez szarlatanow. Ulatwiaja im zadanie szanowane osoby publiczne, uprawiajace apologie krwawych rezimow Franco czy Pinocheta. W katalogu formacji stanowiacych do niedawna temat tabu, ktorym poswieca sie pochlebne ksiazki i artykuly, znajduja sie jeszcze m.in. rumunska Zelazna Gwardia, ks. Tiso, polski Oboz Narodowo-Radykalny i Brygada Swietokrzyska NSZ.

Wiele uwagi w zywiacych ambicje teoretyczne czasopismach polskiej skrajnej prawicy poswieca sie tez Juliuszowi Evoli. Evola byl prominentnym wspolautorem polityki kulturalnej rezimu Mussoliniego. Jego ranga rosla, w miare jak doktryna i praktyka faszyzmu wloskiego upodabniala sie do wzorca hitlerowskiego. To wlasnie Evola byl autorem "Syntezy doktryny rasowej", zaaprobowanej w latach 40. Pozniej stal sie czolowym ideologiem tzw. Republiki Salo, marionetkowego panstwa stworzonego przez SS na polnocy Wloch. Po wojnie wydal jeszcze kilka ksiazek, ktore staly sie biblia neofaszystowskich terrorystow, odpowiedzialnym za masakre na dworcu w Bolonii w 1980 roku, kiedy to na oltarzu "narodowej rewolucji" smierc poniosly 84 przypadkowe osoby.

Elaboraty o tzw. tradycjonalizmie integralnym Evoli przeczytac mozna ostatnio w "S******cu", ale takze w "F*****ie", a nawet w... "Spoleczenstwie otwartym". Nie ma nic dziwnego w tym, ze zmieniaja sie poglady na zdarzenia historyczne, zwlaszcza, ze PRL-owska historiografia zaklamala przeciez fakty. Czym innym jest jednak rzetelne badanie historii, czym innym zas cyniczne oddzialywanie na swiadomosc historyczna mlodego pokolenia. Jezeli zbrodnie faszyzmu byly fikcja, to dyktatury faszystowskie nie byly niczym zlym - daja do zrozumienia pseudohistorycy.

To, co niedawno jeszcze stanowiloby naruszenie ogolnie przyjetych norm, dzis okazuje sie akceptowane. Czy kogos jeszcze szokuje, ze scisle wspolpracujace z NOP Stronnictwo Polityki Realnej, ktorego ideologiem jest Tomasz Gabis, wchodzi w sklad wspolrzadzacej dzis w Polsce Akcji Wyborczej "Solidarnosc"? Podobnie jak i Prawica Narodowa Krzysztofa Kaweckiego, ugrupowanie, ktore fetowalo w Polsce liderow francuskiego Frontu Narodowego, organizowalo demonstracje ku czci zabojcy Narutowicza Eligiusza Niewiadomskiego i w trakcie kampanii prezydenckiej poslugiwalo sie haslem "Kwasniewski - Stolcman".

Na publicznym spotkaniu z wyborcami w Miedzyrzeczy Wielkopolskim Marian Krzaklewski zapewnil, ze wyeliminuje w AWS ludzi, ktorzy wyznaja nacjonalizm i szowinizm. Po kilku miesiacach media doniosly, ze Prawica Narodowa weszla wlasnie w sklad Ruchu Spolecznego AWS, nowej partii Krzaklewskiego ...

Artykul 13 konstytucji stwierdza wyraznie: "Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwolujacych sie w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk dzialania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a takze tych, ktorych program lub dzialalnosc zaklada lub dopuszcza nienawisc rasowa i narodowosciowa". Przepis ten - jako jeden z niewielu - byl efektem szerokiego porozumienia lewicy i prawicy, w tym liderow AWS. Od dawna mowi sie o koniecznosci likwidacji trzech partii ewidentnie naruszajacych prawo: NOP Gmurczyka, Polskiego Frontu Narodowego Bryczkowskiego i Polskiej Wspolnoty Narodowej Tejkowskiego. Jednak jak dotad wlasciwe wladze wola umywac rece, niz egzekwowac przepisy konstytucji ...

Podobnie jak przed 30 laty na polskich uczelniach pojawiaja sie "rewizjonisci". Podobnie jak wtedy maja po swojej stronie czesc mlodej kadry naukowej. Tym razem chodzi jednak o zupelnie inne idee. O ile rewizjonisci z 1968 buntowali sie w imie demokracji i tolerancji, o tyle wspolczesni "rewizjonisci" buntuja sie przeciw demokracji i przeciw tolerancji. Nawiazuja do tradycji studenckich znacznie starszych niz rok 1968, do czasow, gdy na uniwersytetach polskich dominowal ONR i korporacje akademickie.

Nie lubia, gdy nazywa sie ich "faszystami". Preferuja okreslenia "narodowy radykalizm" czy "narodowy nacjonalizm". W wysokonakladowym pismie studentow Uniwersytetu Warszawskiego "R*****a" czytamy artykul o blokadzie uniwersytetu do jakiego doszlo w 1936 roku, kiedy to bojowki skrajnej prawicy usilowaly wymoc na wladzach wprowadzenie getta lawkowego. Autor tekstu przypomina, ze " w tym okresie w calej Europie pojawily sie nowe formacje polityczne. Owe mlode sily mozna okreslic jako ruchy narodowo-rewolucyjne badz narodowo-radykalne. Opieraly sie na buncie wobec materialistycznej cywilizacji mieszczanskiego Zachodu. Pragnely przywrocenia etosu heroicznego oraz odbudowy wielkosci czy potegi swojej Ojczyzny i Narodu. (...) W walce o realizacje programu Polski Narodowej wrogiem narodowcow byly wszystkie elementy owczesnej rzeczywistosci (...) okreslane lapidarnie jako zydokomuna".

W walce z "zydokomuna" podobnie jak dzisiaj mlodzi narodowcy nie stronili od przemocy, co wedlug autora tekstu nie przynosi im ujmy ("R*****a", 10/1997). Cytowany publicysta najpoczytniejszej studenckiej gazety w Warszawie jest jednoczesnie redaktorem pisma "******** ***** Rockowa", promujacego rozne odmiany faszystowskiej muzyki rockowej, korzystajacego tez - na prawach autonomicznej rubryki - z goscinnych lamow nacjonalistycznego tygodnika "M*** ****ka".

Warto przypomniec, ze poprzedniczka "R****ji", gazeta akademicka "A********m", wslawila sie holdem zlozonym Ianowi Stuartowi, zmarlemu liderowi nazistowskiej grupy rockowej Skrewdriver. Publicysci "R****ji" poddaja rewizji takze wspolczesne poglady na temat inkwizycji: "Tamten swiat byl poukladany, bylo w nim miejsce i na spokojne uprawianie pola, i na sad stosujacy tortury. Bylo tez miejsce dla kata, ktory w swojej osobie ucielesnial zwornik calego systemu sprawiedliwosci - i bylo to madre i logiczne. Kto wie, czy nie o wiele logiczniejsze od dzisiejszego systemu, pozal sie Boze, resocjalizacji." (L . Warzecha. "Zlowrogi mit Inkwizycji", "R****ja" 11/1997).

Tenze autor kwestionuje sensownosc instalowania urzadzen majacych pomagac inwalidom, twierdzac, ze to "polityczna poprawnosc inspiruje takze w jakims stopniu mode na wprowadzanie udogodnien dla niepelnosprawnych. (...) W tej sytuacji przydalby sie jakis doniosly glos rozsadku. Kto jednak odwazy sie sprzeciwic tym efektownym dzialaniom, skoro natychmiast zostalby oskarzony o skandaliczna nietolerancje" (L Warzecha, "R****ja", 1/1997).

Tekst Warzechy budzi obrzydzenie i moze nie wart bylby uwagi, gdyby nie fakt, ze autor zasiada w wladzach wspomnianego juz Stronnictwa Polityki Realnej, wchodzacego w sklad powaznych gremiow politycznych. [Akcji Wyborczej "Solidarnosc" Mariana Krzaklewskiego] Nie jest to zreszta jedyny przyklad wystepowania przeciwko rownouprawnieniu ze strony wspolczesnej skrajnej prawicy.

Mlodzi ludzie, ktorzy piec lat temu wyzywali sie gwardia przyboczna Boleslawa Tejkowskiego, nie zawsze wywodzili sie z marginesu spolecznego. Wielu z nich to tzw. dzieci z dobrych domow, wlasnie konczace studia, rozpoczynajace "powazna" dzialalnosc polityczna i publicystyczna. Kilka lat temu radykalne ugrupowania nacjonalistyczne skladaly sie z rozzuchwalonych bezkarnoscia dzieciakow z szkol srednich. Dzis jest inaczej. Juz wkrotce bedziemy mieli do czynienia z dobrze wyksztalcona, elokwentna i sprawna kadra skrajnej prawicy.

Zalozyciele Przelomu Narodowego - elitarnej organizacji neofaszystowskiej zwiazanej z "miedzynarodowka" pn. Europejski Front Wyzwolenia - pisza wlasnie doktoraty. Organizacja juz nie istnieje, jej dzialacze poswiecili sie "matapolityce". Jeden z nich, Bogdan Koziel, regularne pojawia sie na lamach "S******ca" i "F***dy", znaja go tez widzowie telewizyjnej mutacji magazynu "F***da". Drugi, Jaroslaw Tomasiewicz, takze publikuje w wielu pismach skrajnie prawicowych (m.in. w "S******ku", "A****ach" i neopoganskim "T*******e"), a nawet w kilku gazetach lewicowych i anarchistycznych, od czasu do czas drukuje tez w prasie wysokonakladowej. Ulubione tematy Tomasiewicza pozostaja niezmienne, przychylna prezentacja radykalnych, agresywnych ruchow nacjonalistycznych z zachodu Europy i USA, przyklady laczenia idei skrajnie prawicowych z modna wspolczesnie ekologia etc.

Nieprzypadkowo jednym z bohaterow Tomasiewicza jest Alain De Benoist. W 1979 roku De Benoist otrzymal nagrode Akademii Francuskiej za zbior esejow historycznych "Vue de droite". Byl to czas, kiedy lider Nouvelle Droite wydawali cotygodniowy dodatek do prawicowego tygodnika "Le Figaro". Juz wkrotce jednak opinia publiczna i kola intelektualne odrzucily De Benoist, uznajac jego poglady za zbyt skrajne. Szczegolnie kontrowersyjny okazal sie ostentacyjny neopoganizm i wrogosc wobec chrzescijanstwa uznanego przezen za obce tradycjom indoeuropejskim. Nouvelle Droite stracila okienko w "Le Figaro" i przestala sie liczyc. Puente do historii Nouvelle Droite dopisalo samo zycie: po latach okazalo sie, ze w Biurze Politycznym Frontu Narodowego Le Pena, rosnacej w sile partii majacej poparcie prawie 20 procent elektoratu, zasiada az pieciu wychowankow Alaina De Benoist.

Na naszych oczach erozji ulega swiadomosc historyczna uznajaca faszyzm za moralnie nagannna ideologie zla. Negacjonisci i ci, ktorzy wspomagaja ich w "rewizji" historii, zyskuja wplyw na mlodziez, w miare jak wymiera pokolenie, ktore doswiadczylo faszyzmu na wlasnej skorze.


 Powrot do strony glownej
Powrot do strony - Prasa o Rydzyku

E-mail
 

(C) Marek Klodarczyk