"Nasz Dziennik" poleca swym czytelnikom... Celine'a. Pisarza, ktory i przed, i w trakcie Holocaustu zadal eksterminacji Zydow
W jednym z grudniowych wydan "Nasz Dziennik" (nr 260) zamiescil taka
oto korespondencje Piotra Kosmali z
Paryza: "Na wyjazd do Francji przygotowalem sobie kilka ksiazek najbardziej
paryskich sposrod moich ulubionych
autorow. Junger, Cioran, Celine - to wlasnie z nimi mialem zamiar poznawac
grod nad Sekwana (...) Sposrod tych
trzech "wybrancow" najbardziej do roli gospodarza predysponowany jest
chyba ten ostatni (...) Jego "Podroz do
Kresow Nocy" (tak autor napisal choc powiesc jest znana po polsku jako
"Podroz do kresu nocy" - GW) chwalili
wlasciwie wszyscy. Pozniej pojawily sie kontrowersje, zwiazane glownie
z pogladami politycznymi autora. Po
powrocie ze Zwiazku Sowieckiego zostal on bowiem zadeklarowanym antykomunista
i zwolennikiem rewolucyjnej
prawicy. Jego pisarstwu zarzucono antysemityzm (...) a za pomowienia
wrogow przyszlo mu placic do konca zycia.
Po wojnie, ktora konserwatywna i katolicka Francja przegrala, rozpoczety
sie represje wobec wrogow "demokracji" i
"republiki" - "kolaborantow"(...) Wsrod oskarzonych o kolaboracje znalazl
sie rowniez Celine. (...) Byl wieziony, zmuszony do emigracji, choc nigdy
nie byl zwiazany z przegranym systemem - grzechem byl sam fakt, ze pisal
i publikowal tak samo jak przed wojna (...) Niektore utwory Celine'a nie
moga ukazac sie we Francji po dzis dzien. A ja maszeruje sobie przez Paryz
z jego ksiazka pod pacha, patrze uwaznie pod nogi i mysle o tym, jak trudno
byc prorokiem we wlasnym kraju".
Kilka informacji, zawartych w tej korespondencji - opublikowanej na
lamach wysokonakladowej gazety, mozna by
napisac w sposob mniej zaszyfrowany, nazywajac rzeczy po imieniu. Poniewaz
p. Kosmala tego nie zrobil, uczynie to
ja.
Otoz jest prawda, ze Louis-Ferdinand Celine byl w mlodosci uwazany
za zwolennika skrajnej lewicy. [...] To sie nie spelnilo; Celine zmienil
poglady. Ale coz to jest owa tajemnicza "rewolucyjna prawica", ktorej zwolennikiem
zostal autor "Smierci na kredyt"?
Przyznam, ze w powojennej prasie polskiej nie zetknalem sie dotad z
tym okresleniem, uzytym w takim kontekscie. Bo
chodzi tutaj o faszystowski, prohitlerowski ruch intelektualny, dosc
zywy we Francji lat 30. Zywe byly w owczesnej
Francji rowniez sympatie komunistyczne. Oba te ruchy laczyl sprzeciw
wobec francuskiej demokracji parlamentarnej,
tesknota za silna wladza, totez konwersja ideowa Celine'a nie byla
niczym szokujacym; wielu owczesnych pisarzy i
intelektualistow przechodzilo z obozu komunistycznego do faszystowskiego
i na odwrot. Celine mial juz pozostac
wiemy faszyzmowi do konca zycia.
Jeszcze bardziej osobliwe jest zdanie Kosmali o "wojnie, ktora konserwatywna
i katolicka Francja przegrala". "Nasz
Dziennik" -przypomnijmy - zwiazany z Radiem Maryja, jest gazeta bez
watpienia "katolicka i konserwatywna". W jej
jezyku te okreslenia sa oczywistymi komplementami. Jakaz wiec to przegrana
wojna i jaka Francja ja przegrala, skoro do tej pory historycy zaliczali
Francuzow do grona zwycieskich aliantow? Otoz jedyna Francja, ktora
przegrala II wojne swiatowa, to Francja kolaboracyjna, zwiazana z rzadem
Petaina i okupacyjnymi wladzami niemieckimi.
Czy byla to Francja "konserwatywna i katolicka"? Publicysta "Naszego
Dziennika" obraza francuskich
konserwatystow i katolikow, utozsamiajac ich z obozem kolaboracyjnym.
Owszem.
ten oboz staral sie stworzyc swoj
publiczny wizerunek obroncy tradycyjnych wartosci. Ale przeciez wsrod
francuskich katolikow wielu - zeby
wymienic chocby Francois Mauriaca czy Emmanuela Mouniera - zwiazalo
sie z ruchem oporu. Zas wsrod
kolaborantow - zwlaszcza w latach 1939-41, gdy trwal sojusz Hitlera
i Stalina - byli tez prominentni dzialacze
komunistyczni. Redaktorzy "L'Humanite" - organu partii komunistycznej
- podejmowali u niemieckich wladz
okupacyjnych starania o zgode na oficjalne wydawanie swej gazety. Szef
partii Maurice Thorez uniknal po wojnie
sadowego oskarzenia o kolaboracje z powodow czysto politycznych: de
Gaulle objal go amnestia, gdyz bez udzialu
komunistow niemozliwe bylo sformowanie rzadu.
Taka to byla "konserwatywna i katolicka" Francja. nad ktorej porazka
biada autor "Naszego Dziennika". Piotr
Kosmala w pewnym sensie ma racje, ze Celine "nigdy nie byt zwiazany
z przegranym systemem". Ale tylko w
pewnym sensie: w takim mianowicie, ze nie sprawowal w czasie wojny
- podobnie zreszta jak przedtem - zadnego stanowiska w instytucjach kierowanych
przez wladze okupacyjne czy kolaboracyjne.
Wszelako calkowicie wspieral nazistow duchowo. Choc... rzeczywiscie,
nie we wszystkich sytuacjach. Ktos w
tamtych czasach - w grudniu 1941 r. - zanotowal, iz Celine "bardzo
jest zaskoczony, zdumiony, ze my, zolnierze, nie
rozstrzeliwujemy, nie wieszamy, nie eksterminujemy Zydow (...) Dorzucil
takze: "Gdybym mial przy sobie bagnet,
wiedzialbym, co robic". Tym kims, kogo przerazily poglady Celine'a,
nie byl zaden dzialacz Resistance. To byl - skadinad rowniez wymieniany
przez Piotra Kosmale - pisarz Ernst Junger, wowczas stacjonujacy w Paryzu
kapitan okupacyjnej armii niemieckiej.
I tu dochodze do sedna. Autor "Naszego Dziennika" napisal, iz pisarstwu
Celine'a "zarzucono antysemityzm (...) a za
pomowienia wrogow przyszlo mu placic do konca zycia". Otoz z takim
sformulowaniem, jasno sugerujacym, iz
oskarzanie pisarza o antysemityzm bylo nieuzasadnione, nie moglby sie
zgodzic nawet sam Celine. Byl on bowiem
antysemita calkowicie jawnym, absolutnie radykalnym i zupelnie
konsekwentnym; tak konsekwentnym, ze
obsesyjnym. Tak obsesyjnym, ze wobec jego pogladow
dystansowal sie nawet jeden z najbardziej znanych kolaborantow faszystowskich
Robert Brasillach (po wojnie stracony), postrzegajac w gwaltownosci
antysemityzmu Celine'a znamiona choroby psychicznej.
W swym najbardziej znanym pamfiecie antysemickim - "Pogromowych drobiazgach"
- pisal m.in.: "...nigdy nie
pokazuje sie nam zyda pazernego, lapczywego, zyda-poczwary i sepa,
zyda aroganckiego albo plaszczacego sie, jak
sie zmienia, jak przeinacza niestrudzenie i bezustannie... nigdy nie
ukazuja go takim, jakim jest na co dzien, jakim sie
staje, aby wessac sie w nowe ofiary. A przeciez jakze wspanialy bylby
to temat dla humorystow, dla satyrykow, dla
naprawiaczy wszelkich krzywd, dla fanatycznych obroncow sprawiedliwosci,
dla tych skalpeli prawdy! Toz to
prawdziwa manna z nieba! A ilez tam abrakadabrycznych, zaskakujacych
i nieprzewidzianych sytuacji, zwrotow,
mozliwosci, niuansow! niewiarygodnych qui pro quo, w tej gigantycznej
masie zydowskich szczurow, zlaknionych,
oszalalych wirusem unicestwienia swiata. I wszystko dzieje sie na naszych
oczach. za sprawa zydow, przez nich dla
nich, uniwersalny cyklon!... Od groteski poprzez kataklizm, az po rozdzierajace
pajacowanie... Od najdalszych
zakatkow Rosji az po pustynie Ameryki... dotra wszedzie... A swiat
az zwija sie od tych tortur! (...) Czy znajdzie sie
wreszcie ktos. kto zdobylby sie na to, aby opowiedziec nam o zajebistych
oszustwach 500 tysiecy zacietrzewionych, zapalczywych zydow, tak mocno
usadowionych na naszej ziemi?... Ale gdzie tam! Nikt nie ma odwagi!...
Albo o tym, jak powolutku nas wykanczaja, jak chca nas wydusic? A tutaj
przeciez odbywa sie jedyny prawdziwy
dramat!".
Fragmenty "Pogromowych drobiazgow" ukazaly sie w Polsce dwukrotnie:
w 1938 r. w pismie Obozu
Narodowo-Radykalnego "Prosto z mostu" i na poczatku lat 90. w mlodoliterackim
"bruLionie". Mimo ze nie
podejrzewano redaktorow "bruLionu" o sympatyzowanie z pogladami
Celine'a - jedynie o osobliwa prowokacje
intelektualna - ta publikacja wywolala skandal. Jeden z najwybitniejszych
pisarzy, ktory publikowal swoja proze
takze w "bruLionie", oglosil publicznie zerwanie wspolpracy z pismem
i wezwal do jego bojkotu. Byl to Jaroslaw
Marek Rymkiewicz, w latach III RP konsekwentny zwolennik politycznej
i intelektualnej prawicy, zazarty przeciwnik
lewicowych, "laickich Europejczykow".
Jezeli to, co pisal Celine, nie jest antysemityzmem, to co nim jest?
Pisze publicysta "Naszego Dziennika", iz
"grzechem byl sam fakt. ze pisal i publikowal tak samo jak przed wojna".
Cytowany pamfiet zostal napisany i
wydany w 1938 r. oraz podczas wojny. Jesli w jakichkolwiek czasach
antysemityzm mogl uchodzic za niegrozna
dewiacje intelektualna. to na pewno nie w okupowanej przez hitlerowcow
Europie, gdzie przekladal sie na miliony zamordowanych. Celine zreszta
byl tego swiadom: w rok po wkroczeniu wojsk hitlerowskich do Paryza
opublikowal nowy pamfiet "Tarapaty", w ktorym ubolewal, ze wciaz widzi
sie w miescie Zydow i domagal sie
eksterminacji zarowno ich, jak ich poplecznikow.
Wbrew temu, co pisze Kosmala, Celine nie byl wieziony. Gdy juz stalo
sie jasne, ze Hitler przegrywa wojne, jako
jeden z pierwszych kolaborantow ewakuowal sie do Niemiec. "Ciekawy
widok, kiedy istoty zdolne z zimna krwia
zadac glow milionow ludzi zaczynaja sie bac o swe male, nedzne zycie",
komentowal to wspomniany Emst Junger.
Ani w Niemczech, ani po powrocie do Francji nie wytoczono Celine'owi
procesu.
Fakt, nie wznowiono po wojnie jego antysemickich pamfietow. Historycy
zreszta spieraja sie, dlaczego. Czy bardziej
ze wzgledu na uczucia narodu zydowskiego, czy tez w wyniku staran obroncow
Celine'a, ktorzy ze wzgledu na
wartosci artystyczne jego powiesci, starali sie bagatelizowac role
autora w rozpetaniu antysemickiej nagonki we
Francji, a jej dowody chowac "pod tapczan".
"Nasz Dziennik", polecajac swym czytelnikom roznych pisarzy, bardzo
dba, by byli oni "sluszni ideologicznie",
zgodni z linia ideowa "Naszego Dziennika" i Radia Maryja. Ciekawi mnie,
czy polecili Celine'a, bo o tym wszystkim,
co napisalem, nie wiedzieli, czy przeciwnie - bo wlasnie to wszystko
wiedzieli?