Nie wyreczajmy Pana Boga
Wielkim mankamentem polskiego katolicyzmu jest przekonanie, ze swiat bedzie dobry tylko wtedy, gdy wszyscy sie na katolicyzm nawroca - mowi bp Tadeusz Pieronek w rozmowie z Arturem Domoslawskim.
Artur Domoslawski: Ksieze Biskupie, jak to sie dzieje, ze w ogloszonym w Kosciele katolickim Roku Ducha Swietego czesciej mowi sie o szatanie niz o Duchu Swietym?
Biskup Tadeusz Pieronek: Przyjscie Ducha Swietego uswiadamia czlowiekowi obecnosc zla i grzechu. Moze wiec dobrze, ze w swiecie, w ktorym poczucie grzechu i zla czesto zanika, ktos przypomina o tym, co czlowieka neka i nekac bedzie do konca.
Mnie chodzi jednak o pewien styl w Kosciele, nad ktorym ubolewal ostatnio w „Tygodniku Powszechnym” abp Jozef Zycinski - kiedy widzi sie przede wszystkim „dzialanie szatana i masonow”, a rzeczywistosc traktuje sie wylacznie jako zrodlo wlasnie zla i grzechu. Dla tych tropicieli szatan przybiera wiele imion: Unii Europejskiej, NATO, Zydow, „katolewicy”, a czasem - prosze wybaczyc - bp. Tadeusza Pieronka.
- Szukanie wrogow na zewnatrz zamiast winy w sobie jest niepokojace. Nasze sklonnosci do relatywizowania zla sa o wiele bardziej niebezpieczne niz zagrozenie ze strony tych, ktorzy sa urojonymi najczesciej wrogami zewnetrznymi. W czasach PRL, gdy brakowalo jakiegos towaru, gdy ludzie sie burzyli, mowiono, ze winny jest zgnily Zachod czy zbrojenia NATO. To byla ta sama logika. Zawsze ktos byl winien - tylko nie my, tylko nie nasza nieudolnosc.
Owszem, w niektorych tekstach Pisma Swietego swiat jawi sie jako zrodlo zla, nie jedyne zreszta. Ale Kosciol winien patrzec na swiat przyjaznie. W nim zyje, w nim sie uswieca, w nim czlowiek przezywa wiele dobra. Taki wlasnie stosunek do swiata zaleca Vaticanum II, szczegolnie konstytucja „Gaudium et spes”. Mowi ona o swiecie jako o wielkiej szansie i wyzwaniu dla czlowieka. Czlowiek ma wykorzystac swiat dla doskonalenia siebie. Przeciez takze Biblia uczy, ze przez prace czlowiek winien posiasc Ziemie.
Jakie zatem sa korzenie mentalnosci, w ktorej centralne miejsce zajmuje szukanie wroga? Na jakie zapotrzebowanie np. odpowiada Radio Maryja i o. Rydzyk ze swa uproszczona wizja swiata jako obszaru dzialania wrogich sil, grzechu i zla?
- Zyjemy w trudnym czasie przemian, w ktorym krzyzuja sie rozne interesy, wielu ludzi nie wie, co ich czeka. Czlowiek, ktory nie ma wlasnej wizji przyszlosci, potrzebuje prostej recepty na zycie, prostego wytlumaczenia zawilosci swiata. Nie nalezy winic ludzi, ktorzy ida za taka wizja. Nalezy raczej litowac sie nad jej tworcami.
Latwiej jest poslugiwac sie metoda zastraszania, niz ukazywac przyszlosc racjonalnie, dawac czlowiekowi nadzieje. Polaczenie nadziei z realizmem jest madroscia, a tej, niestety, brakuje ludziom serwujacym proste rozwiazania. Proste, czyli zazwyczaj skrajne, populistyczne.
Teresa Bogucka napisala w „Gazecie” (nr 120, „W pralekach swoich pogrzebani”), ze o. Rydzyk daje ludziom zagubionym oparcie, ich poczucie kleski zamienia w poczucie godnosci, odczucie gorszosci w moralna wyzszosc.
- W tej ocenie jest duzo racji. Ale to oparcie to iluzja. Z tym ze atrakcyjna.
Czym Ksiadz Biskup tlumaczy fakt, ze ludzie z kregu Radia Maryja powoluja sie na autorytet Papieza i zarazem calkiem pomijaja jego nauki? Powtarzaja np. opinie, ze siostry karmelitanki zmuszono do odejscia z oswiecimskiego klasztoru, a pomijaja fakt, ze ustapily na prosbe Papieza. Teraz argumentem za nieustepliwoscia w obronie krzyza w Oswiecimiu sa Papieskie slowa: „Broncie krzyza”, wypowiedziane w innym kontekscie. Papiez mowi „tak” dla zjednoczonej Europy, spotyka sie z Zydami jako starszymi bracmi w wierze, a w kregu o. Rydzyka slyszymy „nie” dla Europy i antyzydowskie stereotypy...
- To jest dla mnie zdumiewajace. Nalezy to chyba tlumaczyc absolutnym przekonaniem o posiadaniu prawdy i racji, o wlasnej nieomylnosci. Tacy ludzie szukaja w wypowiedziach Ojca Swietego fragmentow, ktore maja potwierdzac ich tezy.
A sa takie fragmenty?
- W jednym z przemowien do Rodziny Radia Maryja Ojciec Swiety mowil o rozleglosci tego ruchu i ze jest potrzebny, ze moze uczynic wiele dobra. Ale mowil tez, ze powinien pozostawac w scislej harmonii z biskupami, zas ostatnio ograniczyl sie juz tylko do tej jednej tezy: „Robcie to w zgodzie z Episkopatem”. Rok temu w czasie pielgrzymki do ojczyzny, na ktora szykowaly sie tysiace sympatykow radia, nie wspomnial o nich ani slowem. Dla tych, ktorzy chca zrozumiec to milczenie Ojca Swietego wszystko jest jasne. Ale ci, ktorzy zrozumiec nie chca i pewni sa swej nieomylnosci, nawet otwarte slowa krytyki zrozumieliby na opak.
[...]
Skad ta niechec do podania reki drugiemu?
- Wielkim mankamentem polskiego katolicyzmu jest przeswiadczenie, ze swiat bedzie dobry tylko wtedy, gdy wszyscy nawroca sie na katolicyzm, ze to jest jedyna droga zbawienia swiata, naprawienia spoleczenstwa. Nie twierdze, ze bym tego nie chcial, ale wiem, ze to nierealne. Trzeba liczyc sie z czlowiekiem takim, jaki on jest, i cierpliwie wykazywac swoim zyciem, ze postawa czlowieka wierzacego jest czyms wspanialym i godnym nasladowania. Slowo ma swoja wage, ale jest nieskuteczne, jesli nie idzie w parze z postawa chrzescijanska. A ta wyklucza agresje, wrogosc, nienawisc, pogarde posiadacza prawdy wobec czlowieka bladzacego.
W postawach, ktore pan nazywa lekowymi, widze przede wszystkim bezradnosc, brak tworczej propozycji, ktora mialaby zrodlo w wierze. A przeciez tu niczego nie trzeba wymyslac. Wszystko jest wymyslone: „Milujcie nieprzyjaciol waszych”, „Czyncie dobrze tym, ktorzy was nienawidza”. To trudne, ale proste.
Czy odwolany ze stanowiska sekretarza generalnego Episkopatu biskup Pieronek czuje sie pokonany przez te przestraszona swiatem czesc Kosciola?
- Ja nie stawalem do walki, wiec nie traktuje tego w ten sposob. Odczuwam smutek i gorycz, ze moje dzialania nie znalazly uznania. Nie widze w nich niczego, co by zaslugiwalo na odrzucenie. Tymczasem stawiano mi zarzut, ze spotykam sie i rozmawiam nie z tymi ludzmi, co trzeba, nie tam, gdzie to przystoi itp. Nie przypominam sobie z Ewangelii, zeby Chrystus chodzil jedynie do synagogi. Zarzucano mu, ze spotyka sie z jawnogrzesznicami, celnikami. Jakas nauka powinna z tego plynac. (Dodam tylko, ze z zadna jawnogrzesznica sie nie spotykalem).
Czym wytlumaczyc fakt, ze otrzymal Ksiadz Biskup wotum nieufnosci od polskich biskupow i niemal rownoczesnie wotum zaufania od Papieza, ktory go powolal na stanowisko szefa Komisji Konkordatowej?
- Zostawiam to pod rozwage ludziom myslacym. A sam nie wiem, czy mozna to tak tlumaczyc.
Ale czy jest to znak, ze Jan Pawel II i czesc polskiego Episkopatu maja odmienne wizje obecnosci Kosciola w swiecie?
- Jest to z pewnoscia nowe doswiadczenie, podobne zreszta do tych, ktore sa nastepstwem kazdej wizyty Ojca Swietego w Polsce: On mowi swoje, a my robimy swoje.
[...]
Dla mnie to kwestia podejscia do wolnosci. Nic w zyciu religijnym i w ogole w zyciu czlowieka nie ma wartosci, jesli nie jest osobista decyzja, wyborem. Tymczasem niektorzy w Kosciele chcieliby czasem temu wyborowi pomoc - poprzez jakies suflerstwo, nacisk, stwarzanie warunkow, w ktorych czlowiek mialby tylko jedna mozliwosc i jedno wyjscie. A to przeciez ograniczaloby jego wolnosc.
Sa, niestety, w Kosciele ludzie, ktorzy uwazaja, ze politycy lepiej schrystianizuja ten swiat niz Pan Bog przez swoja laske.
Jak zapadla decyzja o liscie Prymasa do prowincjala oo. redemptorystow, krytycznym wobec o. Rydzyka i Radia Maryja?
- To narastalo od dluzszego czasu. W 1994 r. radio podpisalo z Sekretariatem Episkopatu umowe - ustalilismy, ze raz na kwartal maja sie odbywac zebrania opiniodawcze z udzialem przedstawicieli radia oraz diecezji, w ktorych ono nadaje.
Zwolalem dwa takie posiedzenia, ale juz na pierwszym mialem pelna jasnosc co do kierunku, w jakim radio idzie. Schemat spotkan byl taki: najpierw prosilem, zeby zebrani powiedzieli, co robia dobrego, nastepnie - jakie odbieraja glosy krytyczne i wreszcie - co zmienic, zeby powiekszac dobro i niwelowac zlo.
Okazalo sie, ze tych dobrych rzeczy jest niemalo. Ale rownoczesnie daly o sobie znac zagrozenia, ktore z czasem urosly - szczegolnie w momentach napiec politycznych, jak wybory prezydenckie w 1995 r. czy zeszloroczne referendum konstytucyjne. Wszystko to sygnalizowalem Konferencji Episkopatu, a spoleczenstwu poprzez jedno zdanie: „Sa problemy”. Probowalismy je rozwiazac kanalami wewnetrznymi, ale nie przynosilo to efektu. Jednoczesnie coraz wiecej ludzi pytalo: „Czy Radio Maryja jest glosem Kosciola?”.
No i trzeba bylo w koncu publicznie oddzielic ziarno od plewy. Momentem zwrotnym bylo wezwanie o. Rydzyka przez prokurature. Nie chce oceniac tego, czy bylo ono zasadne. Ale jesli ksiadz, obywatel, dyrektor radia, odmawia stawienia sie na takie wezwanie, jest to naganne. To byl detonator listu Ksiedza Prymasa...
Slyszelismy pozniej, ze Prymas zostal do tego „zmuszony” m.in. przez Ksiedza Biskupa...
- ...listu osobiscie przez Ksiedza Prymasa napisanego, przedstawionego Radzie Stalej i Konferencji Episkopatu, a nastepnie z polecenia Ksiedza Prymasa opublikowanego. Ksiadz Prymas wzial na swoje barki to, co moglo byc glosem calego Episkopatu.
A czy w Episkopacie znalazlaby sie wiekszosc, zeby przeglosowac taki list?
- Ktoz wie?
Czy interwencja Prymasa odniosla skutek?
- Nie. List Prymasa zostal przez radio zlekcewazony, uznany za prywatna opinie (co pokazuje, ze byloby lepiej, gdyby wystosowal go caly Episkopat). Mowiono, ze list nie wyszedl spod reki Prymasa, a jesli nawet, to, ze nie chcial on go publikowac. To sa uniki, niechec do wziecia odpowiedzialnosci za to, co sie robi.
A co jest dla Ksiedza Biskupa glownym bledem Radia Maryja? Wkroczenie z polityka w sfere sacrum? Proba uswiecenia sfery profanum - walki politycznej?
- Glowny blad radia polega na tym, ze uprawia polityke ustami duchownych. Tymczasem oni sa od innych spraw.
Co bedzie dalej z Radiem Maryja? Czy w gre wchodza jakies decyzje wladzy koscielnej i zakonnej? Czy cos sie dzieje w tej sprawie?
- Nie wiem.
Przez ostatnie lata przyzwyczailismy sie do tego, ze w Kosciele tocza sie gorace dyskusje. Jednak osobliwa nowoscia sa ataki na Ksiedza Biskupa - ataki, nie krytyka - ktore wychodza od katolikow. Np.: bp Pieronek „wymknal sie spod kontroli spolecznosci katolickiej”, wspiera „tendencje liberalno-relatywistyczne”, „podporzadkowuje wlasciwymi sobie metodami polski Episkopat i Kosciol opcji otwartolewicowej, korzystajac ze wsparcia nuncjusza ks. abp. Kowalczyka i niektorych kol dyplomacji watykanskiej”. Jak Ksiadz Biskup radzi sobie z agresja wobec siebie, ktora na dodatek ma zrodlo w Kosciele?
- Oswoilem sie z tym i juz sie nie przejmuje. Czytam to nawet z pewnym rozbawieniem, troche z przymruzeniem oka. Bo jesli zarzuca mi sie sprzyjanie aborcji czy relatywizm... Ale staram sie tez wylawiac w kazdej krytyce cos slusznego.
„Korzysta ze wsparcia niektorych kol dyplomacji watykanskiej”. To nieslychane, zeby katolicki biskup mial tak podejrzane kontakty...
- (smiech) Tak, to bardzo zabawne.
[...]
Sprobujmy zrekapitulowac, co sie stalo w obszarze publicznej obecnosci Kosciola katolickiego podczas kadencji Ksiedza Biskupa: akceptacja Episkopatu dla europejskich aspiracji Polski - i spore leki czesci katolikow. Silne zaangazowanie w czasie wyborow prezydenckich ’95 i referendum konstytucyjnego - i powsciagliwosc podczas ostatnich wyborow parlamentarnych. Wzrost znaczenia tendencji integrystycznej - i szerokie otwarcie. Gwaltowny spor o konkordat - i wreszcie jego ratyfikacja. Jaki jest Kosciol polski w roku 1998? Czy porusza sie w swiecie wolnosci i demokracji lepiej niz wtedy, gdy Ksiadz Biskup obejmowal funkcje sekretarza generalnego Episkopatu?
- Nie tyle lepiej sie porusza, ile lepiej rozumie mechanizmy demokracji. Kosciol duzo sie nauczyl i nie jest to wiedza teoretyczna. To troche jak z dzieckiem, ktore musi raz sie sparzyc, by wiecej nie dotykac goracego. Doswiadczenie ostatnich lat istotnie zaowocowalo powsciagliwoscia w ostatnich wyborach. To byla swiadoma decyzja. Ewolucja w Kosciele caly czas trwa. Jestem spokojny o jego przyszlosc i wspolistnienie z demokracja.
Kazda ze spraw, ktore pan wymienil, wygladala z bliska nieciekawie, czasem jak bijatyka - np. podczas referendum konstytucyjnego. Ale gdy dzisiaj patrzy sie na te konflikty, to wiele z nich stracilo ostrosc. Wiele zlego mowiono o konstytucji. Moze ona i nie jest najlepsza, ale nie jest tez zla, m.in. dzieki temu, iz uwzgledniono czesc postulatow Episkopatu. Dzisiaj nikt juz nie podnosi sprawy przepisow, ktore mialy rzekomo zniszczyc Polske. Kraj zyje normalnie, mamy konstytucje, do ktorej mozna sie odwolywac.
A czy tytul ksiazki Ksiedza Biskupa „Kosciol nie boi sie wolnosci” jest dzis opisem rzeczywistosci czy postulatem?
- Jest stwierdzeniem podstawowej prawdy o Kosciele. Wolnosc odzwierciedla Boga w nas samych. Dzialanie pod przymusem nie ma wartosci. Nawet posluszenstwo, ktore w Kosciele stanowi wartosc, jest nia tylko dlatego, ze jest wynikiem wyboru.
Wciaz jednak silna jest w Kosciele sklonnosc, by rzucac wiernym kolo ratunkowe, ktorego beda sie kurczowo trzymali, zamiast pokazywac im, ze lepiej nauczyc sie samemu plywac. Ostatni pomysl, ktory wyszedl od swieckich katolikow w rzadzie - podzielenia szkol na katolickie i laickie - jest chyba znakiem leku przed wolnoscia.
- Nie leku, lecz slusznego przekonania, ze o wychowaniu maja prawo decydowac rodzice. Ale pomysl jest zly. Kiedy gorale chca zapedzic owce do zagrody, ograniczaja dojscie ze wszystkich stron, tak by musialy one tam trafic. To pomysl z tego gatunku. Owszem, katolicy w szkole publicznej sa narazeni na rozne niebezpieczenstwa i pokusy. Ale to dobrze. Nie chodzi przeciez o wyhodowanie rosliny, ktora zwiednie od pierwszego podmuchu wiatru, lecz o wychowanie czlowieka, ktory swiadomy zagrozen bedzie potrafil sie im oprzec.
Inny przyklad: w ostatnich dniach AWS-owska wiekszosc w sejmowej komisji kultury zaproponowala, by uczynic KRRiTV straznikiem „wartosci chrzescijanskich” w mediach publicznych i prywatnych. „Wartosci chrzescijanskie”, ktore powinny miec charakter uniwersalny, staly sie w ostatnich latach zarowno przedmiotem zartow i kpin, jak i obaw. Nie przypominam sobie takich postaw przed 1989 r. nawet u ludzi niewierzacych. Kto ponosi odpowiedzialnosc za to, ze „wartosci chrzescijanskie” zaczely funkcjonowac w swiadomosci wielu Polakow jako znak przymusu i przezwisko?
- Zarowno wartosci chrzescijanskie, jak i ogolnoludzkie nie potrzebuja apologetow, obronia sie same. Jesli natomiast ktos kpi z wartosci chrzescijanskich, to daje dowod braku szacunku dla czlowieka, ktory te wartosci wyznaje.
Demokracja musi miec moralne punkty odniesienia - i dla czlowieka, i dla zycia publicznego. W pluralistycznym panstwie oprocz kanonu wartosci ogolnoludzkich obecne sa kanony innych wartosci: chrzescijanskich, swiata zydowskiego, muzulmanskiego, ludzi niewierzacych. Jesli nie szanuje sie kanonu wartosci podstawowych, mamy do czynienia z aberracja. Jesli sie nie uznaje tych wartosci, to nie ma podstaw, by za wartosc uznawac czlowieka.
Chcialbym zrozumiec: czy panstwo i prawo maja byc straznikami wartosci?
- Nie wyobrazam sobie panstwa, ktore nie byloby takim straznikiem. Np. wlasnosc i bezpieczenstwo to sa przeciez wartosci. To jest minimum, bez ktorego nie byloby mozliwe zycie zadnej zbiorowosci, a tym bardziej panstwa.
Czy panstwo ma strzec rowniez wartosci wyznaniowych?
- Strzezenie wartosci wyznaniowych i promowanie ich jest rola Kosciolow i wspolnot religijnych, nie panstwa. A w sprawie pojmowania wartosci chrzescijanskich duzo namieszala polityka. Ostatni przyklad to spor o krzyz w Oswiecimiu: niektorzy walcza tam nie o krzyz, lecz o swoje racje polityczne za pomoca krzyza. A to jest nieuczciwe.
[...]
Chce zapytac o glosna sprawe prof. Deca - lekarza, katolika, ktoremu odmowiono pogrzebu liturgicznego, poniewaz dopuszczal aborcje ze wzgledow spolecznych. Ksiadz Biskup powiedzial wowczas, ze „jesli ktos ma poglady tak jawnie sprzeczne z nauka Kosciola, to musi zdawac sobie sprawe, ze Kosciol nie moze tego puscic plazem”. Dlaczego zrezygnowano z milosierdzia na rzecz rygorystycznie pojmowanego prawa?
- Jesli milosierdzie mialoby niweczyc prawo, to po co w ogole prawo? Bronilem stanowiska biskupa, ktory podjal taka decyzje, nie moglem jej podwazac.
Istota rzeczy polega na wyczuciu duszpasterskim. Generalnie Kosciol nie podchodzi dzis do ostatniej poslugi tak rygorystycznie jak kiedys, bo lepiej rozumie czlowieka. Za moich mlodych lat odmawiano liturgicznego pogrzebu samobojcom, a dzis wiemy, ze samobojstwo najczesciej nie jest decyzja do konca swiadoma. Dlaczego wiec miano by odmawiac poslugi?
W przypadku prof. Deca mowiono o grzechu zgorszenia. A czy nie bylo zgorszenia brakiem wrazliwosci Kosciola? Czy nie lepiej nawet bladzic, ale po stronie wyrozumialosci i milosierdzia, jak twierdzil wowczas znany teolog o. Waclaw Hryniewicz?
- Zgorszenie bylo w tamtej sprawie bardzo waznym motywem. Nie chce oceniac tego konkretnego przypadku, bo go dokladnie nie znam. Ale wiem, ze biskup byl w sytuacji nieslychanie trudnej. A poza wszystkim: tamten pogrzeb nie odbyl sie bez ksiedza.
Czy odmowa liturgicznego pogrzebu w takim przypadku wynika z jednoznacznego nakazu prawa kanonicznego, czy jest kwestia wyboru?
- Prawo daje biskupowi mozliwosc wyboru. To zawsze sa sprawy trudne i bolesne, decyzje trzeba podejmowac ostroznie. Np. w sprawie pogrzebu zabitego niedawno oslawionego „Nikosia” abp gdanski Tadeusz Goclowski nie mial watpliwosci - pogrzeb liturgiczny sie odbyl. W pogrzebie Franka Sinatry uczestniczyl biskup Los Angeles, a wiemy, ze Sinatra mial cztery zony i nie byl wzorem chrzescijanskiego zycia.
Dlaczego nie odmawia sie liturgicznego pogrzebu malzonkom bez koscielnego slubu, ktorzy z punktu widzenia Kosciola „uporczywie trwaja w grzechu”?
- To sa sprawy miedzy czlowiekiem a Bogiem. Ludzie chcieliby czesto przeprowadzac Sad Ostateczny tu, na Ziemi, wyreczajac Pana Boga. Ale z drugiej strony - jesli nie bedzie zasad i wymagan, to wszystko sie zrelatywizuje.
[...]
Konkordat stwierdza, ze „w sprawach tresci nauczania i wychowania religijnego nauczyciele religii podlegaja przepisom koscielnym, a w innych sprawach przepisom panstwowym”. Zalozmy, ze rodzice poskarza do kuratorium na katechete, ktory wpaja dzieciom nauki w duchu kazan ks. Jankowskiego czy nauk o. Rydzyka? Czy nie napotkaja oporu wladzy koscielnej, ze panstwu nic do tego?
- Nie moge z pelnym przekonaniem odpowiedziec, ze nie napotkaja, bo moge sie pomylic. Ale przed tym nie da ochrony zaden przepis. Sprawy tego typu beda rozstrzygac w drodze dialogu wladze koscielne i szkolne. Tylko biskup, ktory jest slepy i gluchy, nie zareagowalby w takim przypadku.
To sa zreszta niekiedy kwestie podpadajace pod kodeks karny. Jesli ktos oskarza kogos o cos, czego tamten nie uczynil, to popelnia przestepstwo. Podobnie jest z pogladami - np. rasistowskimi - ktorych gloszenie jest sprzeczne z konstytucja. Wtedy sprawa nalezalaby do prokuratury i sadu, a nie do wladz koscielnych.
[...]
* Bp Tadeusz Pieronek
Jest kaplanem prawie 41 lat. Urodzony w 1934 r. w Radziechowach kolo Zywca - jako jedno z dziesieciorga dzieci - nie pamieta, by kiedykolwiek myslal o innym wyborze niz kaplanstwo.
Wojne spedzil na ziemiach wcielonych do Rzeszy, blisko Oswiecimia. „Widzialem dymy bijace z kominow, pamietam slodkawy smak i zapach tego dymu” - wyzna w ksiazce „Kosciol nie boi sie wolnosci”. Ciotka, u ktorej mieszkal, prowadzila tajne komplety, dzieki czemu ukonczyl w czasie wojny cztery klasy.
Do krakowskiego seminarium wstapil w 1951 r. - w dobie najwiekszych represji wobec Kosciola. Studiowal teologie i filozofie. Stosunek do komunizmu utrwalilo uwiezienie brata. Z seminarium wynosi nauke: „Nasza polityka jest >>Ojcze Nasz<<” i zasade, ze „Kosciol sluzy czemu innemu niz panstwo i ze oddzielenie Kosciola od panstwa nie musi szkodzic formacji religijnej”. Zwierzchnicy wysylaja go na studia prawa kanonicznego na KUL. Podczas nich, w 1957 r., przyjmuje swiecenia kaplanskie i rozpoczyna prace duszpasterza w Bielsku-Bialej. Wkrotce zostaje notariuszem Kurii Metropolitalnej w Krakowie. W latach 1961-65 kontynuuje studia w Rzymie przy Najwyzszym Trybunale Koscielnym. Tam z bliska obserwuje Sobor Watykanski II. Ma bliskie kontakty z abp. Karolem Wojtyla, ktoremu w 1967 r. bedzie towarzyszyl jako sekretarz w podrozy do Rzymu po odbior kapelusza kardynalskiego.
W polowie lat 60. zostaje prefektem krakowskiego seminarium, a nastepnie wykladowca prawa kanonicznego na Papieskiej Akademii Teologicznej. W Krakowie, w kosciele sw. Anny, przebywa w kregu bp. Jana Pietraszki oraz ksiezy Jozefa Tischnera i Adama Bonieckiego. „Siedzialem troche jak mysz pod miotla” - wspomina. Nad wszystkimi nimi czuwa metropolita krakowski, przyszly papiez Jan Pawel II.
W III RP ks. Pieronek uczestniczy w nieoficjalnych rozmowach z rzadem Mazowieckiego w sprawie wprowadzenia religii do szkol. W 1992 r. zostaje biskupem pomocniczym diecezji w Sosnowcu i zastepca sekretarza generalnego Episkopatu. Rok pozniej - sekretarzem generalnym.
Stworzyl nowy, daleki od sztywnosci, pelen poszanowania dla ludzi o innych pogladach, styl kontaktow Kosciola z mediami i srodowiskami niekatolickimi.
Krytyczny wobec politycznego zaangazowania duchowienstwa i naduzywania autorytetu Kosciola przez partie prawicy. Podczas referendum wiosna 1997 r., gdy Episkopat angazowal sie przeciw projektowi konstytucji, powiedzial, ze z dokumentow koscielnych nie wynika, by konstytucja musiala zawierac odwolanie do Boga.
Jeden z promotorow konkordatu miedzy Polska a Stolica Apostolska. Gdy za rzadow SLD-PSL jego ratyfikacja stala pod znakiem zapytania, podjal nieformalne rozmowy z liderami SLD, aby ich przekonac do przyjecia konkordatu. Zarazem jeden z najwiekszych euroentuzjastow w Episkopacie.
W maju br. biskupi nie wybrali go ponownie na sekretarza Episkopatu. Tuz po tej decyzji Jan Pawel II uczynil go szefem koscielnej Komisji Konkordatowej, ktora ma czuwac nad wcielaniem w zycie postanowien traktatu i niektorymi sprawami na styku panstwo - Kosciol. W mijajacym tygodniu senat Papieskiej Akademii Teologicznej wybral go na rektora.