Newsweek numer 14/01, strona: 24

Profesora tanio kupie lub pozycze

Wyzsze uczelnie

Niepanstwowe uczelnie powstaja w oparciu o falszywe listy wykladowcow. Urzednicy obiecuja, ze zlapia za reke oszustow.

Jan Maria Jackowski odbiera telefon. - Bedzie pan wykladal w Wyzszej Szkole Kultury Spolecznej i Medialnej ojca Tadeusza Rydzyka? - zawieszam glos. - Nic o tym nie wiem - odpowiada zdziwiony. Nikt nie pytal go o zgode, ale tez nikt nie zadawal pytania, czy to prawda. Prawicowy polityk i publicysta pasowalby do profilu uczelni. Jezeli wierzyc dokumentom przeslanym Ministerstwu Edukacji Narodowej, Jackowski mial uczyc teorii komunikowania i warsztatu dziennikarskiego.

Falszywa lista wykladowcow to bynajmniej nie szatanski patent ojca Rydzyka. Zrobilismy dziennikarskie sledztwo wsrod nowych prywatnych uczelni i okazalo sie, ze to powszechna praktyka. Zalozyciele podtykaja ministerstwu do akceptacji nazwiska swoich wykladowcow, pewni, ze i tak nikt ich nie zweryfikuje. Tak naprawde wcale tych wykladowcow nie potrzebuja, bo do rejestracji wystarczy lista z ich nazwiskami. Za fikcje placa studenci - studiuja na uczelni zatrudniajacej posledni garnitur naukowcow. Trudno, by przy takiej niefrasobliwosci prywatne szkoly szybko staly sie konkurencja dla panstwowych uczelni.

Wladze szkol sa rozliczane wylacznie z minimum kadrowego, czyli okreslonej w rozporzadzeniach liczby profesorow, doktorow habilitowanych i doktorow. Nie tyle z nazwisk, co wlasnie z tych kilku tytulow. Reszta ministerstwa nie obchodzi, mimo ze do rejestracji wymagana jest pelna lista nauczycieli akademickich. Jak mowi profesor Andrzej W. Jasinski z Komisji Akredytacyjnej Wyzszego Szkolnictwa Zawodowego dzialajacej przy MENiS, okazuje sie, ze 30 proc. kadry to zupelnie nowe nazwiska.

Po co ta zabawa w wirtualne listy akademikow? - Procedura rejestracji trwa bardzo dlugo: dwa, trzy lata. Zeby jej nie przedluzac, wpisujemy nazwiska wykladowcow rzeczywistych i fikcyjnych. Bo to i tak nie ma znaczenia - mowi otwarcie Augustyn Wajda, jeden z zalozycieli Wyzszej Praskiej Szkoly Biznesu w Warszawie. Ma znaczenie o tyle, ze lista taka, pelna znanych nazwisk, przyspiesza decyzje o zarejestrowaniu uczelni. - Najpierw zbiera sie podpisy ludzi o znanych nazwiskach. One robia wrazenie na urzednikach, bo dobra kadra daje gwarancje, ze poziom nauczania bedzie wysoki i szkole mozna szybko zarejestrowac - mowi profesor Jan Stanislaw Bogusz, ktory zrezygnowal z pracy w Wyzszej Szkole Umiejetnosci Pedagogicznych i Zarzadzania w Rykach. - Dopiero gdy szkola trafi do rejestru, przeprowadza nabor. I zatrudnia innych wykladowcow, mniej znanych i tanszych. Tak, zdaniem profesora, stalo sie w Rykach.

Podobnie zrobil ojciec Rydzyk. Szkola ruszyla w pazdzierniku. Jedna trzecia osob na liscie w ogole nie wie, ze sie tam znalazla. Ewa Solowiej, redaktor naczelna "Naszego Dziennika", miala wykladac ekonomike mediow, ale dowiaduje sie o tym od nas. Zdumieni sa takze figurujacy w spisie wykladowcow: Piotr Jakucki, redaktor naczelny "Naszej Polski", i profesor Ryszard Domanski, rektor Wyzszej Szkoly Handlu i Finansow. - Skad pani wytrzasnela taka informacje? - burczy sekretarka rektora.

Izabela Leszczynska


[Ostatecznie Wyzsza Szkola Kultury Spolecznej i Medialnej istnieje w jednym z wielu budynkow nalezaych do Radia Maryja, prowadzi studia licencjackie (zgode wydal Minister Edukacji Narodowej (AWS) Edmund Wittbrodt) i podyplomowe (zgode wydal Minister Edukacji Narodowej (AWS) Miroslaw Handke), rektorem jest o. Rydzyk.]


 Powrot do strony glownej
Powrot do strony - Prasa o Rydzyku

E-mail
 

(C) Marek Klodarczyk