"Polityka" - 15.08.1998
 
W Polsce wciaz zywe i popularne jest nastawienie gleboko nieufne wobec innych kultur i religii

Dolina krzyzy

Kazimierz Switon jest skuteczny. Swoja glodowka i apelem o stawianie krzyzy na zwirowisku w Oswiecimiu zahamowal dialog polsko-zydowski. Nie podpisano planowanej na polowe lipca "Deklaracji Oswiecimskiej", ustalajacej zasady nowoczesnego urzadzenia terenu obozu zaglady. Premierowi Buzkowi nie udalo sie podczas jego niedawnej wizyty w Waszyngtonie przelamac impasu w tej sprawie. Kosciolowi hierachicznemu akcja Switonia zamknela - z kilkoma wyjatkami - usta. Nawet biskup Tadeusz Pieronek uznal, ze w obecnej sytuacji "jedynym rozwiazaniem jest milczenie".

Adam Szostkiewicz

Skutecznosc obroncow krzyza w Oswiecimiu ma swoje zrodlo w postawie polskiego rzadu, polskich biskupow i sporej czesci polskiego spoleczenstwa, w tym narodowo-katolickich politykow. Gdyby rzad i Episkopat - a w szczegolnosci biskup ordynariusz bielsko-zywiecki Tadeusz Rakoczy - sprzeciwili sie stanowczo ustawianiu krzyzy i porozumieli sie co do przeniesienia krzyza "papieskiego" ze zwirowiska pod nowy karmel, nie byloby dzisiejszego konfliktu. Teraz byc moze jest juz za pozno. Narodowo-katoliccy obroncy krzyzy w Oswiecimiu kontroluja sytuacje. Zepchneli do defensywy prawdziwych obroncow krzyza - jego religijnego sensu - w tym niektorych biskupow. Wrozy to zle idei uczynienia z nazistowskiego obozu zaglady miejsca pojednania miedzy Polakami i Zydami w imie wspolnej pamieci o tragedii obu narodow. Przegranymi w tej bitwie o krzyze moga byc tylko wizerunek Polski w swiecie, polska racja stanu. Ale przegrac moze tez sam krzyz. Dla wierzacych Polakow bylaby to porazka rownie dotkliwa.

Krzyz przegrywa, gdy odbiera sie mu jego sens religijny. Krzyz jest znakiem Meki Chrystusa, ktory dzieki swej Ofierze wyjednal odkupienie grzechow wszystkich ludzi. Dlatego profanacja jest kazdy zly uzytek czyniony ze znaku krzyza, zamieniajacy go w symbol gwaltu i przesladowan. Taka profanacja byl sredniowieczny zwyczaj w katolickiej Hiszpanii, by w Wielki Piatek policzkowac pod krzyzem w kosciele Zyda jako przedstawiciela narodu "Bogobojcow". I profanacja jest tez czynienie z krzyza miny, majacej odstraszac wspolczesnych Zydow od Oswiecimia jako miejsca meczenstwa Polakow-katolikow.

Na apel Switonia odpowiedzieli liczni Polacy-katolicy, w tym duchowni. Krzyze na zwirowisku stawiali dzialacze katoliccy ze Slaska, w asyscie katolickiego ksiedza, wyznawcy Radia Maryja. Inni katoliccy ksieza wspierali moralnie w swych kazaniach te oswiecimska krucjate. Ich wyobraznie zapalilo haslo Switonia o "dolinie krzyzy" na zwirowisku. Ze te krzyze beda minami, ktore moga zniszczyc duchowy sens Oswiecimia i religijny sens krzyza, nie powstalo im w glowie.

"Niegodna zabawa w krzyze w Auschwitz trwa. Nie chodzi tutaj, oczywiscie, ani o Pana Boga, ani o uczczenie pamieci pomordowanych w Auschwitz. Przez blisko 45 lat po wojnie tym miejscem nie interesowali sie bowiem zadni katolicy i zadni patrioci. Porastala je wysoka trawa. Kto powinien te zabawe przerwac? Jest w tym kraju Instancja, ktora z racji swego powolania powinna polozyc kres owej szermierce na krzyze w Auschwitz. Wszystko jednak wskazuje na to, ze owa Instancja wlozyla glowe w piasek - i co gorsza - chce, zeby opinia publiczna w kraju i na swiecie uznala ten gest milczenia za przejaw cnoty roztropnosci i obywatelskiej rozwagi". Tak pisze w "Tygodniku Powszechnym" (nr 32) ksiadz Stanislaw Musial, byly wieloletni sekretarz Komisji Episkopatu Polski do spraw dialogu z Judaizmem. "Chowajaca glowa w piasek Instancja" jest oczywiscie Kosciol hierarchiczny. Ksiadz Musial ma racje. Mysle jednak, ze to jest nie tylko chowanie glowy w piasek, czyli robienie unikow, gra na zwloke, na przeczekanie - grzech zaniechania.

Czesc, znaczna czesc hierarchow, po prostu solidaryzuje sie z obroncami krzyza, bo w tej sprawie czuje i mysli jak oni. Skad to wiem? Bo wymowne jest takze milczenie, gdy trzeba zajac jasne stanowisko. Padly tez wypowiedzi publiczne. 22 marca w kazaniu pasyjnym w warszawskim kosciele pw. Swietego Krzyza kardynal Jozef Glemp powiedzial: - W Oswiecimiu krzyz stal i bedzie stal. (...) Krzyz w Oswiecimiu nie moze byc przedmiotem przetargow (...) Polski lud kocha ten krzyz, (...) gdziekolwiek on jest: pod stocznia, w Warszawie czy w Oswiecimiu (...) Wieza Eiffla wielu sie moze nie podobala i nie podoba, ale to nie powod do jej przesuwania i przerabiania. W zdyscyplinowanym Kosciele polskim takie slowa sa slyszane i zapamietywane, organizuja wyobraznie, wytyczaja kierunek myslenia milionow wiernych. Tak samo jak porownania, calkowicie ignorujace religijno-duchowy aspekt sporu. Zydzi przyjezdzaja do Auschwitz-Birkenau nie jako turysci czy oredownicy jakichs mod architektonicznych, tylko jako pielgrzymi, ktorym nalezy sie szacunek i wrazliwosc dla ich uczuc ludzkich, narodowych i religijnych. Krzyze w Oswiecimiu - i ten pierwszy, z oltarza, przy ktorym Jan Pawel II odprawil w Brzezince Eucharystie, i te, "switoniowe" - nie sa dla nich wieza Eiffla, lecz jakby przypomnieniem "kto tu rzadzi".

Nawet bp Rakoczy, ordynariusz bielsko-zywiecki, na ktorym ciazy obowiazek podjecia bezposredniej decyzji w sprawie krzyzy, spotkal sie 19 lipca z dzialaczami Komitetu Obrony Krzyza, podnoszac tym samym range ich protestu. Powiedzial do nich: - Gdybyscie traktowali mnie jako swojego pasterza, mielibyscie do mnie choc troche zaufania, odrobine dobrej woli, a nie w takiej formie stawiali mi ultimatum. Ja nie mam wladzy nad przyszloscia. Krzyz nadal stoi i mnie zalezy, aby tak bylo. Hierarcha nie wyrazil zatroskania o sens i skutki akcji, nie podkreslil jej szkodliwosci, zabolalo go przede wszystkim to, ze sie go ignoruje jako biskupa i dal do zrozumienia, ze nie widzi problemu w obecnosci krzyza na zwirowisku.

Czy w takiej sytuacji mozna sie spodziewac czegos innego niz eskalacji konfliktu? Glosy dostojnikow koscielnych wolajacych o opamietanie - arcybiskupa Jozefa Zycinskiego czy biskupa gliwickiego Gerarda Kusza - sa bardzo waznym i godnym swiadectwem prawdy chrzescijanskiej, ale jak dotad pozostaja wolaniem na puszczy.

Dlaczego? Czego wlasciwie obawia sie Kosciol instytucjonalny? Masowych protestow wiernych? Polskiej wersji ruchu katolickiej kontestacji pod haslem "Episkopat zdrajca Narodu Polskiego"? Nie wiem. Nie sadze, by do takich masowych protestow doszlo w rzeczywistosci. Jasne, przekonujace wylozenie racji Kosciola przeciwko obroncom krzyza w Oswiecimu z perspektywy religijnej zmarginalizowaloby ich akcje. Odebraloby jej impet i nimb czynu patriotyczno-religijnego. Jesli wciaz nie ma takiego oswiadczenia, wolno przypuszczac, ze w Episkopacie nie ma dostatecznie wielu zwolennikow twardej linii w sprawie krzyzy na zwirowisku. Lub ze sa oni w mniejszosci.

Kolo sie zamyka. Instancja, ktora powinna miec w tej sprawie ostatnie slowo, nie jest w stanie wydac z siebie glosu. A przeciez wymowne sa juz same fakty.

Pierwszy - jak i nastepne - krzyz stanal na zwirowisku bez zgody wladzy koscielnej. Nie jest "papieski", bo Ojciec Swiety go nie poswiecil. Mozna go przeniesc w dowolne godne miejsce, jak czyniono to z innymi krzyzami z mszy sprawowanych przez papieza podczas jego pielgrzymek do Polski.

Krzyz ten stanal na zwirowisku - do dzis nie wiadomo, z czyjej inicjatywy i kto go tam postawil - w okresie, gdy strona zydowska bezskutecznie prosila o przeniesienie klasztoru karmelitanek z bezposredniego sasiedztwa obozu zaglady. Prosba ta trafila w Polsce na podobny opor po stronie katolicko-koscielnej, co dzis sprawa krzyzy na zwirowisku. Dopiero dlugotrwale rozmowy zakonczone porozumieniem zawartym w Genewie juz w roku 1987, ale wykonanym dopiero w roku 1993, gdy karmel zostal przeniesiony, zakon czyly tamten spor. Kto wie, czy nie trwalby on do dzis, gdyby nie interwencja Jana Pawla II, ktory w liscie do karmelitanek osobiscie nakazal im, by "z woli Kosciola" przeniosly sie w inne miejsce. Czy w obecnym sporze znow potrzebna bedzie interwencja Ojca Swietego? Czy wciaz musi sie powtarzac ten sam schemat, ilekroc polscy narodowi katolicy uzurpuja sobie wylaczne prawo do reprezentowania woli Narodu Polskiego? (Przypomne, ze interwencja papieza okazala sie niezbedna takze w Przemyslu, gdzie tamtejsi Polacy-katolicy blokowali przekazanie swiatyni katolickiej siostrzanemu Kosciolowi unickiemu).

Krzyze stoja na terenie bedacym obecnie wlasnoscia Skarbu Panstwa, ale dzierzawionym (jeszcze od karmelitanek) przez organizacje spoleczna, ktora kieruje czlowiek zamieszany w PRL-owska przemytnicza afere "Zelazo". Z kims takim trzeba sie teraz ukladac.

Prymas, kardynal Jozef Glemp oswiadczyl, ze krzyz "papieski" winien pozostac na zwirowisku. Stawianie kolejnych - jest wyskokiem sprowokowanym przez protesty Zydow. Opieke nad terenem - winien sprawowac zas rzad, bo nie jest to ziemia koscielna. Administracja zas twierdzi, iz obiekty kultu sa pod opieka kosciola.

Obecnosc pierwszego krzyza, a zwlaszcza krzyzy "switoniowych" budzi sprzeciw organizacji zydowskich i blokuje zawarcie porozumienia w sprawie zagospodarowania terenu obozu Auschwitz-Birkenau. Akcja "switoniowcow" wpycha Polske w przegrodke "kraj niereformowalnych szowinistow-antysemitow". Niemoznosc jej ukrocenia kompromituje rzad i wspierajace go sily polityczne. Po liscie rzadu Izraela proszacym o usuniecie krzyzy ze zwirowiska sytuacja staje sie naglaca takze z perspektywy polityczno-panstwowej.

Ale rzad polski wolal, tak jak Episkopat, bezczynnosc. I tak jak w przypadku niektorych hierarchow koscielnych, czesc politykow swymi wypowiedziami zachecila Polakow-katolikow do ofensywy w obronie swojego wyobrazenia o polskosci i katolicyzmie. Niestety, nawet premier Jerzy Buzek dolozyl tu swa cegielke, gdy w liscie do spoleczenstwa Podbeskidzia zapewnil, ze nie pozwoli przeniesc spornego krzyza.

Postawa rzadu byla od poczatku niejasna. Wprawdzie Krzysztof Sliwinski, pelnomocnik do spraw kontaktow z diaspora zydowska, zapowiedzial w lutym, ze krzyz zostanie przeniesiony, jego wypowiedz zostala zdezawuowana zarowno przez Kosciol, jak i innych czlonkow rzadu. Podobnie minister kultury Wnuk-Nazarowa poczatkowo (w lutym) zapowiadala, ze w miejscu krzyza stanie obelisk ku czci pomordowanych na zwirowisku Polakow, ale pozniej podkreslala, ze decyzja nalezy do biskupa-ordynariusza. Ministerszef Kancelarii Premiera Wieslaw Walendziak powiedzial w marcu, ze "racje katolikow sa powazne. Jesli krzyz poza obozem jest nie do przyjecia, to za chwile ktos zada pytanie, czy w miescie Oswiecim moze stac kosciol w promieniu kilometra, 500metrow. Rozwazania nad wielkoscia i miejscem ustawienia krzyza zmierzaja w niewlasciwa strone (...)Ja bym oczekiwal od przyjaciolZydow uszanowania uczuc religijnych katolikow. Prowadzac dialog nie mozna wywolywac wrazenia, ze sie ignoruje uczucia religijne katolikow, bo wtedy caly ten dialog zostanie zniweczony". Tak wiec w interpretacji Walendziaka wine za konflikt ponosza raczej Zydzi niezdolni uszanowac uczuc religijnych katolikow i gotowi spor eskalowac az do punktu, w ktorym zazadaja dechrystianizacji calego Oswiecimia. Jesli wplywowy czlonek rzadu i polityczny doradca premiera tak widzi geneze i sens sporu, szanse na porozumienie polsko-zydowskie sa niewielkie.

A przeciez Polska podpisala jeszcze w roku 1978 porozumienie z UNESCO o wpisaniu obozu oswiecimskiego na liste swiatowego dziedzictwa ludzkosci. Stanowi ono m.in., ze jakiekolwiek zmiany na terenie obozu i w 500-metrowej strefie ochronnej wymagaja zgody miedzynarodowego ciala opiekujacego sie Obozem-Muzeum. W tej strefie ciszy nie powinno byc zadnych symboli religijnych. Dlatego w grudniu 1997 r. usunieto z terenu obozu znajdujace sie tam wowczas male krzyze i gwiazdy Dawida pozostawione przez odwiedzajacych. Profesor Wladyslaw Bartoszewski, przewodniczacy Miedzynarodowej Rady Muzeum Oswiecimskiego, zapewnil w lutym, ze ani wladze panstwowe, ani dyrekcja muzeum nie beda nalegaly na usuniecie spornego krzyza. Podkreslil, ze decyzja nalezy do karmelitanek i biskupa-ordynariusza i wyrazil przekonanie, ze po dojsciu do skutku ugody miedzy karmelitankami a Skarbem Panstwa w sprawie posesji, na terenie ktorej stoi krzyz, siostry zabiora z tego terenu wszelkie symbole religijne. Ugode zawarto w kwietniu, krzyz stoi nadal. Polska jako sygnatariusz umowy z UNESCO jest strona sporu, na polskim rzadzie ciazy obowiazek podjecia dzialania.

Zydzi sa w sprawie krzyza podzieleni, ale nie tak bardzo, jak moze widzi to premier Buzek, ktory uwaza, ze w "powaznych organizacjach zydowskich" nie ma reprezentantow stanowiska domagajacego sie przeniesienia krzyzy. Za ta opcja opowiada sie przeciez wielu liderow Swiatowego Kongresu Zydow, a takze szef rady waszyngtonskiego Muzeum Holocaustu Miles Lerman; Muzeum nalezy do koalicji organizacji i instytucji zydowskich (m.in. izraelski Instytut Pamieci o Zagladzie Yad Vashem), zajmujacych sie sprawa Oswiecimia. Umiarkowani dzialacze zydowscy - przede wszystkim z kregu American Jewish Committee - gotowi byli zaakceptowac krzyz, ale znacznie mniejszych rozmiarow. Z taka sugestia wystapil w lutym min. Sliwinski, ale zbyto ja milczeniem lub wydrwiono. Po oswiadczeniu rzadu Izraela pozycja umiarkowanych dzialaczy zydowskich musi oslabnac. Kilka dni temu Amerykanska Rada Polsko-Zydowska, skupiajaca wlasnie umiarkowanych dzialaczy zydowskich i Polakow takich jak Jan Nowak-Jezioranski i Jan Karski, nazwala wnoszenie nowych krzyzy na zwirowisku "prowokacja, ktora wbije tylko klin miedzy polskich chrzescijan i swiatowa spolecznosc zydowska" i wezwala polski rzad i Kosciol do "skutecznych dzialan". Czyzby z Ameryki widac bylo lepiej to, co powinno byc oczywiste dla kazdego meza stanu w wolnej Polsce: ze ten konflikt rujnuje jedno z wielkich osiagniec polskiej suwerennej polityki zagranicznej - normalizacje stosunkow miedzy oboma narodami i panstwami po roku 1989? Pytanie jest naturalnie retoryczne.

Wszystko to jest nie tylko grozne dla panstwa i Kosciola, ale tez dojmujaco smutne. Cala wspaniala praca Jana Pawla II i czesci polskiego Kosciola probujacego wcielac u nas w zycie ducha i litere Soboru Watykanskiego II (zwlaszcza deklaracje o stosunku Kosciola do religii niechrzescijanskich "Nostra aetate"), torujaca droge pojednaniu, porozumieniu i wspolpracy miedzy chrzescijanami i Zydami, okazuje sie zdana na laske religijnych szowinistow. Oni wyznaczaja ramy i tresc dialogu polsko-zydowskiego. Oni podejmuja akcje, a Kosciol, rzad i waskie grupy soborowo nastawionych katolikow swieckich moga tylko reagowac, nie bedac w stanie przejac inicjatywy.

W Polsce u progu trzeciego tysiaclecia chrzescijanstwa wciaz zywe i popularne jest nastawienie gleboko nieufne i niechetne wobec swiata zewnetrznego, innych kultur i religii, innej psychologii i mentalnosci, innych potrzeb i oczekiwan. Wciaz widzi sie w nich smiertelne zagrozenie, otwarcie na nie uwaza sie za upokarzajace, dialog z nimi - za zdrade i podkopywanie wlasnej tozsamosci. Nie ma w nas ani zwyklej ciekawosci swiata i ludzi, ani - co w tym przypadku duzo wazniejsze - dostatecznej wrazliwosci. Zydzi nie kwestionuja zadna miara meczenstwa Polakow ani naszych potrzeb religijnych; prosza, bysmy uszanowali meczenstwo milionow zydowskich kobiet, dzieci i mezczyzn wymordowanych w Polsce przez nazistow. Rzeczywistymi obroncami krzyza w Oswiecimiu sa ci Polacy, wierzacy i niewierzacy, ktorzy chca zrozumiec i uszanowac racje Zydow.


 Powrot do strony glownej
Powrot do strony - Prasa o Rydzyku

E-mail
 

(C) Marek Klodarczyk